Ktoś gdzieś, kiedyś powiedział: DZIECIŃSTWO JEST JAK DOBRA IMPREZA, PRAWIE NIC Z NIEGO NIE PAMIĘTASZ… Przy okazji dzisiejszego święta postanowiliśmy poprzypominać sobie coś niecoś z tego jakże wariackiego okresu i powyciągaliśmy z albumów nasze stare zdjęcia. Tadam oto i one. Zobaczcie sami jak prezentuje się Pan Dragonowa ekipa jeszcze w pieluchach 🙂
Najwspanialsze wspomnienie z tego okresu? Zasypianie na kanapie i budzenie się w łóżku. Wszyscy tęsknimy za teleportacją. Już nam się nie przytrafia 🙁Czas dzieciństwa to głowa pełna zwariowanych pomysłów, zakopywanie „sekretów” w ogródku, ręce lepkie od waty cukrowej, przyjaźnie z psami z sąsiedztwa i hodowla ślimaków w słoiku. Wtedy to jazda na rowerze bez trzymanki była największym szpanem przed kolegami!A najgorszym tekstem, jaki można było usłyszeć pod swoim adresem były pierwsze słowa dziecięcej rymowanki: ZAKOCHANA PARA JACEK I BARBARA!Ech, chciałoby się mieć znowu te kilka lat… Widzieć na ulicy plamę benzyny i krzyczeć: tęcza spadła!
Wtedy zwykła podróż pociągiem była nadzwyczaj fascynująca. Energii nam nie brakowało.
A jedynym zmartwieniem była brukselka pływająca w zupie.W nosie mieliśmy nowe buty i nie omijaliśmy napotykanych kałuż. Liczyła się dobra zabawa i to czy zdążymy na dobranockę.Z sentymentalnym westchnieniem i łezką w oku pozdrawiamy 🙂
Archiwum kategorii: OD KUCHNI
DZIEŃ GRAFIKA
Przy okazji Światowego Dnia Grafika przedstawiamy naszych zakładowych artystów 🙂
Milena, Ania, Marek i Konrad na pan dragonowym tarasie świętowali już od piątku! Beti i Bartek wtórowali im duchem.
Musicie to przyznać, jak na prawdziwych twórców przystało pozytywnego szaleństwa im nie brakuje. Z resztą sami zobaczcie, jakiego kosmicznego bzika kryją ich artystyczne umysły. Oto, co powiedzieli, a właściwie narysowali nam o sobie, komentując sesję fotograficzną.
Wszystkim grafikom życzymy mnóstwa genialnych i nadzwyczaj rewolucyjnych prac – dzieł godnych wielkich mistrzów!
Pozdrawiamy 🙂
ŚWIĘTUJEMY!
Po długich godzinach, a właściwie dniach pracy, tj. skręcania regałów, sprzątania, przewożenia, układania towaru, itd. Pan Dragon może pochwalić się ślicznym, nowiutkim i przede wszystkim, co od razu rzuca się w oczy, dużym, ba ogromnym magazynem. Pomieszczeniem, w którym można się zagubić, ale co najważniejsze – dobrze bawić. Sprawdziliśmy to podczas jego uroczystego otwarcia.
Impreza miała miejsce 2 kwietnia, gdyż prima aprilis wydawał się być mało odpowiednim dniem na tego typu wydarzenie 🙂 Wszystko odbyło się jak należy – była różowa wstęga, przygotowana do symbolicznego przecięcia, szampan, toast, kilka łez wzruszenia (zdjęcie 8)… Oraz to, czego uczestnicy z pewnością długo nie zapomną – morze słodkości, a w pierwszej kolejności przepyszny tort orzechowy (zdjęcie 2, 10). Jak widać pomimo niskiej temperatury wewnątrz budynku, humory wszystkim dopisywały. Z resztą, sami zobaczcie! I pomyśleć, że pierwszy magazyn Pan Dragona znajdował się za szafą… 🙂
PRZY OKAZJI 8 MARCA PRZEDSTAWIAMY ZUCHWAŁE I BEZCZELNE PAN DRAGONOWE OBYWATELKI
W myśl sztandarowej zasady, widniejącej na jednym z naszych kubków z kolekcji Drink Idea: Grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne tam, gdzie chcą, porzucamy dziś kolejki po goździki, rajstopy i czekoladę. Ruszamy na hulanki i swawole, aby hucznie celebrować dziką, pełną żaru i fantastycznej energii kobiecość, którą wręcz ubóstwiamy. Wszystkim radzimy dokładnie to samo.
Towarzysze do zabawy!
Niech moc i siła kobieca (zwłaszcza w ten weekend) będzie z Wami 🙂
5 RZECZY, KTÓRYCH (PRAWIE) NIKT O NAS NIE WIE
Zdradzamy dziś kilka zakładowych tajemnic więc ciiiii….Codziennie idąc do pracy, narażamy życie, przechodząc bądź przejeżdżając przez bardzo, ale to bardzo niebezpieczne przejście dla pieszych – jeździ tu wszystko (i z każdej strony) co tylko możliwe.
Tak zwane burze mózgów bez pobudzającej dawki cukru, ewentualnie soli tj. miski popcornu po prostu nam nie wychodzą. Przecież nie od dziś wiadomo, że najlepsze projekty powstają przy suto zastawionym stole. Dlatego zamiast czekać na wenę, wychodzimy jej na przeciw i idziemy do kuchni.
Strażnikiem Pan Dragonowej posiadłości jest Franciszek, dla przyjaciół Franz – bardzo energiczny owczarek niemiecki. Zdarza mu się pomylić i chcieć pożreć bogu ducha winnego pracownika. A tak poza tym, to w zależności od dnia i humoru zagrzewa nas do pracy, podgryzając w pośladki czy też łydki (w poniedziałki z reguły nas oszczędzędza).
U nas śpiewać każdy może, a właściwie musi. Gwoździem programu każdej firmowej Wigili jest odśpiewanie przez nowowego pracownika ulubionej kolędy. Nie ma że boli, chociaż pewnie z reguły bardziej boli, tych którzy tego słuchają.
Znaczący odsetek z nas to kociarze. Na losowo wybranych pięciu pracowników przypadają aż 2 koty. Byłoby ich jeszcze więcej, ale niestety niektórzy cierpią z powodu alergii.
Pozdrawiamy (wraz z kotkami Dagmary)!